Zaledwie kilkanaście dni dzieli nas od kalendarzowego lata. A co za tym idzie - nie ma dnia, aby nie usłyszeć w mediach informacji o nowej diecie, o sposobie na szybkie spalenie kalorii, czy o nowych metodach odsysania tłuszczu.
Ja osobiście jestem jak najbardziej ZA prowadzeniem zdrowego trybu życia, ale wszelkie pigułki, maści, diety, zabiegi laserowe i inne - tutaj otwiera mi się tak zwany nóż w kieszeni :) Uważam, że zachowanie pięknego i młodego ciała leży w naszej determinacji i wewnętrznej sile, ale przede wszystkim w rozsądku.
Nigdy nie należałam do osób otyłych, ale też nie jestem z tych, które mogą bez ograniczeń jeść co tylko dusza zapragnie, nie uprawiać sportu, a wyglądać przy tym jak odpicowane panie z gazet :) Mało tego, mając 26 lat, obserwuję jak coraz trudniej jest mi zrzucić nadprogramowe kilogramy, co odznacza tylko tyle, że moja przemiana materii powolutku, powolutku zmniejsza swoje tempo.
Tych kilka dodatkowych kilogramów sprawiało, że mając kilkanaście lat rzucałam się w wir przeróżnych diet błyskawicznych, diet cudotwórczych, diet bez efektu jojo, diet kapuścianych... Mogłabym wymieniać bez końca. Czy działały? Owszem, głodziłam się te kilka dni, żeby potem stopniowo pożerać jeszcze większą ilość jedzenia (dodam tutaj, że były to zazwyczaj dni rzucania się na chipsy i ciastka). Po latach stwierdzam, że jedynym plusem takich diet było ćwiczenie silnej woli (i to prawda, że w tej kwestii miałam jej więcej będąc nastolatką, niż mam teraz. Podejrzewam, że wtedy sprawa wyglądu była dla mnie tematem życia a śmierci. Teraz mam inne priorytety na pierwszym miejscu ;>).
Na chwilę obecną jestem zwolennikiem zdrowego odżywiania się, regularnego uprawiania sportu i... umiarkowania. Nie odmawiam sobie słodkości, jeśli mam na nie ochotę. W momencie słabości (nota bene właśnie jem ciasto biszkoptowe z truskawkami domowej roboty ;p) staram się nadrobić tą słabość zwiększoną ilością sportu. A jeśli już mam zjeść coś słodkiego - wybieram mniejsze zło (zamiast batona czekoladowego, baton musli, itd. - wszyscy znacie te triki, więc nie będę się tu rozwodzić).
Wracając do tematu postu, znalazłam dziś dla Was darmowe planery odżywiania do wydrukowania i powieszenia na lodówce. Jestem przeciwniczką diet i restrykcyjnego pilnowania każdej kalorii, natomiast uważam, że takie planery to super sprawa. Można na nich rozplanować obiady na cały tydzień i na podstawie takiej rozpiski przygotować listę zakupów. Można wpisywać każdego dnia co się zjadło, a po kilku tygodniach porównać rozpiski i zastanowić się czego jest stanowczo za mało w naszym jadłospisie, a z jakimi produktami powinniśmy się rozstać.
Planery pochodzą z
Green Child Magazine. Możecie je ściągnąć
TUTAJ, w dwóch wersjach: pierwszy planer rozpoczyna się od poniedziałku, drugi od niedzieli.